niedziela, 23 czerwca 2013

4. Rozalia

Woda lała się czterdzieści minut. Dokładnie 40 minut 35 sekund. Rozalia siedziała na podłodze w łazience i liczyła z zegarkiem w ręku, jak długo jej brat nalewał wodę do wanny. Wiedziała dokładnie, że już prawdopodobnie jej część znajdowała się na królewskiej posadzce. "Znowu to zrobił" - pomyślała. Jak najprędzej udała się po cichu do pokoju brata. Widok w łazience jej nie zaskoczył. Mętna woda wymieszała się z czerwoną, świeżą krwią. Maurycy leżał bez życia w wannie. Woda na posadzce sięgała już kostek. Rozalia nie miała pojęcia, co z nią zrobić, więc postanowiła jak najszybciej zająć się bratem. Nigdy jeszcze nie ratowała człowieka, zawsze jej ofiarami były ogrodowe myszy i ptaki. Z pełnym profesjonalizmem opatrzyła rany na nadgarstkach brata, mocno ściskając tętnice paskiem od szlafroka. Jak zawodowy lekarz sprawdziła puls. "Żyje - całe szczęście." Wyjęła korek z wanny i spuściła całą tą mętną mieszaninę. Otuliła brata kocem i wyciągnęła z wanny. Bardzo się przy tym natrudziła, ponieważ była jeszcze małą, drobną istotką. Przesunęła go w miarę swoich możliwości do komnaty sypialnianej, a sama zaś zaczęła zajmować się sprzątaniem łazienki. Nie mogła liczyć na niczyją pomoc - czuła się odosobniona w zamku, w którym mieszkała. Babcia, co prawda, była jej bliską osobą, lecz wyjście do ogrodu wiązało się ze zbyt dużym ryzykiem. Na siostrę nie miała, co liczyć - pewnie jak zwykle uciekła w stroju żebraczki do miasta. Posprzątanie łazienki nie było proste, ale Rozalia dla brata potrafiła zrobić bardzo wiele. Gdy wydawało jej się, że komnata wygląda w miarę podobnie jak dawniej, Maurycy zaczął odzyskiwać przytomność. "To dobry znak" - pomyślała. "Widocznie rany nie były tak głębokie". Podeszła do niego i przytuliła najmocniej jak potrafiła. Poczuła zimno bijące z jego ciała - wiedziała jak bardzo jest słaby. Wstała, znalazła mu ubrania w szafie i wyszła z komnaty brata. Wychodząc oparła się o drzwi i poczuła ulgę. Zaczęła płakać ze szczęścia i, jak najszybciej potrafiła, pobiegła do ogrodu, by opowiedzieć poranną historię swoim przyjaciołom - zwierzętom.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz