niedziela, 23 czerwca 2013

3. Maurcy

Kap, kap, kap... Kropelki wody z kranu powoli ciekły, znajdując ujście w wannie pełnej wody. Maurycy leżał nagi, bacznie obserwując swoje ciało. Oglądał posiniaczone nogi - skutek ostatniej kłótni z Wielką Jędzą, która śmiała obrażać jego siostry. Nie potrafił zrozumieć, jak tak zła kobieta mogła rozkochać w sobie mężczyznę, który był jego ojcem. Stwierdzenie "był" stało się najbardziej odpowiednim w tej sytuacji. Odkąd dziesięć lat temu odeszła jego matka, ojciec zatracił się w miłości do swojej ówczesnej metresy, a późniejszej żony, zwanej przez jego dzieci Wielką Jędzą. Była to kobieta na tyle okropna, że w czasach, gdy jeszcze jego rodzice żyli w zgodzie i nic nie wskazywało na ich rozstanie, Wielka Jędza przyszła do Maurycego i opowiedziała mu, kim jest dla jego ojca. Dla niespełna ośmioletniego chłopca był to szok nie do opisania. Tak wielką tragedią dla małego Maurycego stało się to wydarzenie, że od tego czasu przestał żywić do ojca jakiekolwiek uczucia, poza nienawiścią i złością. Spoglądając na kolejne siniaki otaczające jego uda, przypominał sobie chwilę, kiedy powiedział matce o jego rozmowie z kochanką ojca. Doskonale zapamiętał wyraz twarzy rodzicielki, który wyrażał tak ogromny ból, jak wtedy, gdy zmarła jej najukochańsza siostra, a ciotka Maurycego - Leokadia. Doskonale zapamiętał również pierwszą łzę, która spłynęła jej po policzku, a także suche słowa wypowiedziane w stosunku do niego. Maurycy, leżąc w wannie, zastanawiał się jaki wpływ miała jego decyzja na rozpad małżeństwa jego rodziców. Tak bardzo nie potrafił sobie tego wybaczyć, że kolejny już raz wziął żyletkę do rąk. Postanowił, choć przez chwilę, zadać sobie ból - tak bardzo kojący dla jego serca i umysłu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz